piątek, 31 marca 2017

Radość bycia

Ostatnio przeżywam prawdziwy płomień gorącego serduszka mojego bratanka, który nawet na chwilę chce przyjechać, przywitać się, być... Nawet jeśli wraca z daleka coś
Wpada i prosi: "Zagrajmy w warcaby lub szachy, proszę! Biegnie, przytula się... wpada w człowieka i podnosi te oczy a one tak wiercą dziurę w sercu!!!
Nie mogę, nie nie mogę jak to małe stworzenie tęskni!  Chodząca emocja, radość, uśmiech wymalowany i te chochliki w oczach. Taka chodząca niewinność w spojrzeniu. Małe badawcze oczka i odpowiedzi takie, że kładę się ze śmiechu. Pytania, na które trzeba szybko odpowiedzieć - bo badawczość dziecka i jego dociekliwość wystawiają na próbę, cierpliwie i do końca. O nie, mały człowiek nie zadowala się byle czym... żadnego zbywania...
   
Jeśli ktoś mi powie, że dziecko nie zna swoich praw, że ich nie ma, pokażcie mi takie które się nie upomina, nie prosi wzrokiem... Nie zmusza do pochylenia się nad jego sprawą, i to - którego naturalna ciekawość i ukochanie prawdy zostaje niezaspokojone bez zrodzenia w nim bólu. O ileż żarliwiej patrzy i czeka, łapie nas na głód spojrzenia i uwagi - "Oto jestem tu", "Popatrz i pochwal!" - nie pozostaje najczęściej bez naszej reakcji.

Dzieci są do kochania, obdarowywania - ale trzeba je za każdym razem zauważyć. Słyszeć. Obserwować... Lubić! Nie bawić się w gry pozorów i uniki, bo dziecko to uważny obserwator. Szybko się uczy, trwale zniechęca. Nie daje nam kolejnych szans, bo świetnie zapamiętuje wiele sytuacji, które stwarzaliśmy.
Trzeba tu i teraz czytać potrzeby dziecka, nie zbywać wciąż jakimś "zaraz" czy "poczekaj", bo te chwile mogą się nie powtórzyć.

Jeśli chcemy zadbać o więź i kontakt, musimy zaryzykować, mieć dyspozycję i gotowość na to realne bycie. Nie zastępować relacji zarzucaniem gadżetami, przedmiotami, czyli dystans i pozory. Bycie z człowiekiem mierzymy czasem dawanym mu, ofiarowanym...