Choć trudno je wypowiedzieć, choć staramy się nimi nie szafować to chyba najwięcej ważą właśnie te najmniejsze, najprostsze słowa. Zwłaszcza w tych dniach, gdy czekają na nie nasi dziadkowie i babcie, ludzie niosący w dłoniach ciężar pamięci i tradycji, skarby przeszłości, czasem też trudnych i niewygodnych spraw rodzinnych - to do nich dziś wnuki chętnie lub mniej chętnie - idą by odsiedzieć godzinkę lub dwie w towarzystwie... dinozaurów.
Bardzo często gdy rozmawiam z dziećmi, mówią o innym zapachu tych ludzi, o tym że ich mieszkanie czy dom, specyficznie wygląda... że czasem dziwnie z dziadkiem i babcią się mówi, bo jakby każdy ma swój temat... rzeczywistości dziejące się równolegle...
I choć są tacy "staruszkowie" co to starają się młodym pokoleniom dotrzymać kroku, żwawi i zdrowi, podróżujący lub interesujący się nowymi technologiami, to albo jest to mało prawdziwe - mało autentyczne, albo to niewielka i mało przekonująca grupa...
Inna??? Zaskakująca???
Budząca czasem grozę (jak bohaterowie filmu "Żar", pozbawiający witalności młodych), albo jak grana kiedyś przez Alinę Janowską - odizolowana w starym domu bohaterka filmu, którą denerwowało każde dziecko w ogrodzie... każdy dziki krzyk...
I dziś jeszcze mnóstwo starszych osób umiera samotnie, dziś też zaczyna się epoka w której są oni jakiegoś rodzaju ciężarem dla dzieci w czasie świąt i wyjazdów wakacyjnych - krewni organizują dyżury lub opiekę ale są i tacy, którzy pragną się znaleźć jak najdalej od "problemu", od "zadania"....
Czy pamiętamy o tym, że to my jesteśmy - brzydko mówiąc - następni w kolejce, wtedy też słowa "dziękuję i przepraszam", oraz "kocham cię"... staną się i naszym narkotykiem, pokarmem. A zapewnienia: "tak, wpadnę dziś lub jutro jeszcze i posiedzę z tobą", "oczywiście że znajdę moment, poczytamy"... "zrobimy razem nie jedną krzyżówkę"; - to będą te słowa na jakie przyjdzie nam czekać.
Nie życzeń "zdrowia i szczęścia" czy "długiego życia" starsze osoby pragną lecz nas - naszego bycia, obecności, zatrzymania się w biegu... proszą o czas. O jego okruchy...
Oddania im tego, co kiedyś ofiarowali i zainwestowali w nas. Cierpimy dziś strasznie na deficyt czasu i serca. Wszystkie pokolenia następujące po sobie mają ten sam problem.
Dziś my, te wszystkie najpiękniejsze słowa wyrzucamy z siebie jak wulkan lawę, przekrzykujemy się... licytujemy. Jak lawę... gorącą, parzącą, ale nie mogącą - paradoksalnie przecież - ogrzać nikogo...
Moja droga do Santiago de Compostela szlakiem w Jakubowym Roku 2010 Górami błotem w deszczu ku Polu Spadających Gwiazd. Podobno w ich blasku dopływała do wybrzeży Iberii łódź z ciałem jednego z dwunastu apostołów, Jakuba Starszego. Podróż stała się moim osobistym Camino. Ludzie ból stóp Okaleczenia Kroki Słowa Plecak Pot Łzy Rozmowy Cudowne spotkanie Śpiew Nie zapomnę nigdy! Choć tylko 12 dni w drodze Z tego 7 spędzonych na szlaku, zmieniły całe moje życie Wywróciły je do góry dnem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz