wtorek, 31 maja 2022

Pozory mądrości

Pozory... wydaje mi się że wiem, i tak komuś doradzam, kieruję nim. Ale ile z tego, to tylko moje wrażenie i przekonanie. Wątpię, czy ludzie nawet zadając pytania kierują je do innej osoby, jako do autorytetu, szukając odpowiedzi i kierunku - czy pytają o drogę, czy tylko chcą poczucia, że nie są osamotnieni, lub inny - ma podobnie...

Mamy wrażenie, że wiemy coś, lub wiemy więcej niż inni. Czasem - że Bóg nas dotknął, wybrał. Raczej nas powołał na jakieś miejsce i do pracy z... Ale nam się jawi, wydaje, wierzymy. Wierzymy najczęściej w siebie, staramy się uchwycić tego przekonania, by nie spaść w otchłań niemocy. Drżymy, że ktoś odkryje niefrasobliwe zagubienie jakie przeżywamy w tym świecie, a czasem - nieudolność i to, jak spapraliśmy swoje życie i ile razy upadliśmy w tym poszukiwaniu drogi.

Paweł słusznie odniósł się do tego naszego ukrytego scenariusza, do zwyczaju - co mamy w sercu, ale też - jakie słowa wyznania, co na ustach - co wypowiadamy publicznie. Czy jest zgodność pomiędzy wewnętrznym przekonaniem, treścią życia, działaniem - a wypowiedzianymi słowami, czy niesie nas tylko wygoda. Czy nasze działania powodują że na zewnątrz - jawimy się jak chorągiewki, ustawiamy się w życiu, zwracamy się co rusz, w inną stronę. 

Co z naszymi krokami...

Czy jestem mądry, a słaby. Czy durny, a bezczelny i odważny. Może ryzykuję, a może codziennie ginę. Może buduję i tworzę, a może jestem przyczyną upadku innych... 

Gonimy za czymś i upadamy, podnosimy z ziemi zdobycz, i pod jej ciężarem - tracimy siły, mijamy się w biegu, albo znika z oczu nasz cel. Czy jesteśmy częścią wspólnoty, czy każdy chce być samotnym rycerzem, a może pionkiem w jakiejś skomplikowanej grze. Może oddajemy się innym? Zatracamy się... Może chcemy się wycofać - bo wydaje nam się, że ta uliczka nas ogranicza.

Jezus patrzy, czeka - co z naszą wolnością robimy codziennie... dokąd idziemy.   

O przyznawaniu się

Robimy zwykle to co nam odpowiada, co jest dla nas wygodne. Chłodno kalkulując, przewidujemy zyski i straty lub co jest bardziej wstydliwe - obciachowe. Za co możemy dostać po głowie.

Nasza percepcja. Nasz wybór... A może - nasze uleganie...

Pewnie nie dowiemy się do końca, bo to złożona z wielu okruchów i doświadczeń - sytuacja. Pragnienia nasze. I obawy, i strach. A to przed komentarzem, przed oceną, posądzeniem, ironicznym uśmiechem. zdanie innych jest dla nas istotne, choćby nie tak ważne - ale dotyka.

Jeśli nie przyznam się jednak to mojego Pana, do Jezusa, będę tylko krypto-wyznawcą, takim z przyczajki, z bunkra. A bunkrowanie się, to wątpliwy rodzaj aktywności. Nie daje szczęścia, nie przynosi ukojenia czy spokoju, wzbudza ciągłe wątpliwości - o otaczającym świecie, o relacjach, ale i na swój temat. Krypto - to może znaczyć, że relacji z Bogiem nie ma, że w moim życiu już go tak zepchnęłam na margines, że On tylko symbolicznie lub z doskoku funkcjonuje w moim życiu, że przywołuję Go, gdy się wszystko wali i nic nie działa, a potem - znów okopuję się w swoim, i w tym znanym grajdole... Przegrzanym, przepoconym, swojskim.

Moc i niemoc, tylko to ludzkie uczucie, strach i popłoch, bo ktoś zobaczy i wyśmieje... zadawanie pytań i szukanie odpowiedzi, bez trwałości i twardości. A co, jeśli On do mnie się nie przyzna, jeśli kiedyś powie, że on też tylko incydentalnie mnie spotykał, i zna mnie z upadków, z tego gnoju mnie tylko zbierał...

Komu potrafię "zrobić dobrze" moją postawą. Czy naprawdę ja ratuję moją twarz i życie? Uciekanie, wychodzi mi najlepiej, choć przed sobą uciec nie mogę a własne wątpliwości mnie dogonią. Więc jeśli przyznać się do Jezusa, to głośno i po całości. A jeśli pytać - to najpierw siebie i Jego, dbając o innych, o dobro, o relację, o drogę... O przyszłość.