Z czym kojarzy się nam miłość braterska??? Miłość skierowana do bliźniego, do niego a nie rodząca się tylko w nas i nas wypełniająca - dająca poznać się w działaniu, w relacji, rozmowie - poprzez pomoc, gest, wsparcie, a nie zniewagę czy żart, nie przez lekceważenie - i żachnięcie się, że wystarczę sobie sam i moje poczucie mocy!!!
Jakiego chce nas Jezus, jakim każe nam być - wobec innych - by przyniosło to owoc zmian w nas samych po czasie???
U podstaw wiary -ma być cnota, do niej ma dołączyć poznanie.
We wszystkim zanurzona zaś skromność i powściągliwość oraz wielkie pokłady cierpliwości...
Do innych, do siebie... do ograniczeń człowieczych. Ludzkich niedoskonałości.
Z pobożności naszej, jaka rodzi się z czasem w nas wynika to, co możemy odczuwać do współbrata - przyjaźń braterska, to że chcę być z innymi - nie boję się skrzywdzeń, i... otwieram się na inność drugiego człowieka.
Mój lęk i obawy kotwiczę w Jezusie, w jego nauce... w Sercu, jakie wiele na siebie przyjęło, i na każdego z nas grzeszników - jak jesteśmy na Ziemi - otwarło swoją pełnię.
I jeszcze więcej niż dostało - samo wycierpiało,
ta Miłość, to Serce ogromne... to nasze Słowo - dało się przebić - bezbronne i pełne czystego dobra.
A czego jesteśmy bezpośrednimi sprawcami.
Nie wiem czy ktoś z was wie, czy jesteście tego świadomi w ogóle... że dla mnie i dla was, sam Jezus, dobrowolnie - "stał się grzechem". Naszym grzechem bo nie swoim... On był "bez grzechu" jak jego matka i poczęty i urodzony i tak najprawdopodobniej żył...
Cierpiał... Był bity... Urągano mu i obrażano w niewoli i przed trybunałem, został skazany na mękę ciała i ducha -
Był obolały, zlany krwią - sponiewierany, bity po twarzy i chłostany, kopany drewniakami i sandałami, pojony goryczą i żółcią - cierniem koronowany i przez wszystkich, przez bliskich jemu - odrzucony.
Odrzucony też przez Boga, przez Ojca. Przez ten moment, po to by nas "unieść" w czasie i potem... każdego z nas.
Samotny na krzyżu...
Umiera opuszczony przez cały świat...
By przynieść mi wyzwolenie... I tobie. I innym nam.
I życie na wieki!!!
9 Komu bowiem ich brak, jest i ślepym - krótkowidzem i zapomniał o oczyszczeniu z dawnych swoich grzechów.
Czy nie dla tego, nie dla Niego właśnie - powinnam żyć lepiej i inaczej, w braterskiej miłości i służbie dla drugiego człowieka, będąc choć ubogim narzędziem Jego... służką i przedłużeniem Jego posłannictwa.
W pracy każdej, zajęciu, w modlitwie i słowie pisanym, w wierszu i malunku, czy rysunku - gotując, robiąc pranie, plewiąc ogród... robiąc przetwory.
I każdego dnia... polepszając jakość tego, co i jak robię.
Jak się uczę i uczę innych ludzi - jak pracuję...
Jak zdobywam każdy dzień...
10 Dlatego bardziej jeszcze, bracia, starajcie się2 umocnić wasze powołanie i wybór! To bowiem czyniąc nie upadniecie nigdy.
Jakiego chce nas Jezus, jakim każe nam być - wobec innych - by przyniosło to owoc zmian w nas samych po czasie???
U podstaw wiary -ma być cnota, do niej ma dołączyć poznanie.
We wszystkim zanurzona zaś skromność i powściągliwość oraz wielkie pokłady cierpliwości...
Do innych, do siebie... do ograniczeń człowieczych. Ludzkich niedoskonałości.
Z pobożności naszej, jaka rodzi się z czasem w nas wynika to, co możemy odczuwać do współbrata - przyjaźń braterska, to że chcę być z innymi - nie boję się skrzywdzeń, i... otwieram się na inność drugiego człowieka.
Mój lęk i obawy kotwiczę w Jezusie, w jego nauce... w Sercu, jakie wiele na siebie przyjęło, i na każdego z nas grzeszników - jak jesteśmy na Ziemi - otwarło swoją pełnię.
I jeszcze więcej niż dostało - samo wycierpiało,
ta Miłość, to Serce ogromne... to nasze Słowo - dało się przebić - bezbronne i pełne czystego dobra.
A czego jesteśmy bezpośrednimi sprawcami.
Nie wiem czy ktoś z was wie, czy jesteście tego świadomi w ogóle... że dla mnie i dla was, sam Jezus, dobrowolnie - "stał się grzechem". Naszym grzechem bo nie swoim... On był "bez grzechu" jak jego matka i poczęty i urodzony i tak najprawdopodobniej żył...
Cierpiał... Był bity... Urągano mu i obrażano w niewoli i przed trybunałem, został skazany na mękę ciała i ducha -
Był obolały, zlany krwią - sponiewierany, bity po twarzy i chłostany, kopany drewniakami i sandałami, pojony goryczą i żółcią - cierniem koronowany i przez wszystkich, przez bliskich jemu - odrzucony.
Odrzucony też przez Boga, przez Ojca. Przez ten moment, po to by nas "unieść" w czasie i potem... każdego z nas.
Samotny na krzyżu...
Umiera opuszczony przez cały świat...
By przynieść mi wyzwolenie... I tobie. I innym nam.
I życie na wieki!!!
9 Komu bowiem ich brak, jest i ślepym - krótkowidzem i zapomniał o oczyszczeniu z dawnych swoich grzechów.
Czy nie dla tego, nie dla Niego właśnie - powinnam żyć lepiej i inaczej, w braterskiej miłości i służbie dla drugiego człowieka, będąc choć ubogim narzędziem Jego... służką i przedłużeniem Jego posłannictwa.
W pracy każdej, zajęciu, w modlitwie i słowie pisanym, w wierszu i malunku, czy rysunku - gotując, robiąc pranie, plewiąc ogród... robiąc przetwory.
I każdego dnia... polepszając jakość tego, co i jak robię.
Jak się uczę i uczę innych ludzi - jak pracuję...
Jak zdobywam każdy dzień...
10 Dlatego bardziej jeszcze, bracia, starajcie się2 umocnić wasze powołanie i wybór! To bowiem czyniąc nie upadniecie nigdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz