wtorek, 5 sierpnia 2014

Po co człowiekom kochacze?

Idziesz nie po to, by odejść. Boże broń, nigdy po to...
Nie po to, by na długo oddalić się od swojej rzeczywistości, ale by wrócić. By znów zrzucić ciężary nierzeczywiste, symboliczne, ale i przepełniony plecak. Po drodze zrobiło się tego dużo, zbyt wiele aby pozostać nadal w roli nieszczęśliwej i obolałej solówki...
A w domu, jak to w domu czekają kochacze... Utęsknione choć duże i samodzielne, i te małe a bezbronne, które łaszą się na widok wyczekiwanego człowieka, z pretensjami w oczach:-)
Gdzie byłeś i dlaczego tak długo to trwało, co zatrzymało cię po drodze...
Myślałam,  że wychodzisz tylko po chrupki dla mnie...

Kochacze są wytrwałe. A najważniejsze jest to, że są. Można je poczochrać i przytulić, z przyjemnością ogrzeją nam stopy i plecy. Są oddane całkowicie.
Do tego też nie zadają głupich i zbędnych pytań.
Cieszą się, że wreszcie jesteś...

Kochacze są warte uczucia jakim je obdarzany, poza tym to naprawdę one uczą nas czystej i żywej miłości. Takiej... Za nic. Z żadnego powodu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz