wtorek, 29 maja 2018

Posłuszeństwo

W synostwie... w synostwie Jezusa...

Miłość ukrzyżowana, a ofiarowane za nas życie...

Odgadłam w czym dla mnie tkwi jej fenomen, czym jest - przecież każdy mógłby to robić... Człowiek postokroć, ale czy robi... Czy robi to każdego dnia, jak Chrystus codziennie na ołtarzu??? 
Wielu z nas próbuje zbliżyć się do tego działania, choć o krztynę - o krok... Robi cudowne rzeczy w swoim nikłym człowieczeństwie. Oddaje życie swe za kogoś innego - pracując na misjach, w bombardowanych szpitalach i palonych wioskach, grabionych szpitalach - ginie w bolesnym trudzie zmiany, ratuje w wypadkach i pożarze - innych, nie bacząc na własne zdrowie i bezpieczeństwo...
Jak podczas II wojny światowej - święty Maksymilian Maria Kolbe, i jak pisze św. Paweł - w liście do Efezjan - jeszcze za tego co kochany i bliski - łatwiej nam to zrobić, oddać swe życie, ale za wroga, za łotra...
Za łotra powieszonego obok, na krzyżu... Za niego też???

Też - odpowiada nam każdego dnia Jezus. Za ciebie, za mnie - i za niego, właśnie... Oddałem życie swoje, na krzyżu - w hańbie i bluzgach, cierpieniu niewinnej krwi i ciała...


Bo najtrudniej nam coś dać i ofiarować komuś, kogo nie znamy - czy my w ogóle znamy kogoś??? No, ale czasem tak. 
Kiedyś ją lubimy, kiedy indziej zaś - nie sympatyzujemy z nią lub z nim... 
Nie chodzi o nic spektakularnego - a o dar modlitwy, krew swoją przy zbiórce czy zapisanie się do banku dawców szpiku, czy deklaracja - oddanie organów ukochanej osoby... 

Może czas rozmowy, cierpliwej lub poświęcony na zakupy i czytanie jej książki - gazety...
Czy też wspólnego przebywania przy łóżku odchodzącej teściowej - od jakiej nie doznało się nawet krzty ciepła i uśmiechu, żadnego dobrego słowa - przez 25-30 lat małżeństwa...

Za tego - co mu jest nasza obecność i modlitwa niezbędna. Bo tak właśnie jest... Bo tylko my w tej chwili, nikt inny możemy z nią dotrzeć... do jego serca i pośredniczyć z nim/za nim/dla niego - w drodze do nieba...

Bo jego, jeszcze w tej kolejce - i na dobrej drodze, - nie ma...
 
W miłości i posłuszeństwie, w tym wypadku - w synostwie i ofiarowaniu Jezusa, nie ma niewolnictwa. Nie ma - choć ludzki strach i obawa były, przyszło je rozgonić - przemodlić, przeżyć - nie odrzucić...

Trzeba, aby ta miłość i jej skutek, i wreszcie jej źródło - stało się niewyczerpane. Święte i dobre... By stało się dla nas wybawieniem... To cud - wynikający z jednego tak, z dwóch momentów posłuszeństwa. Syna na krzyżu, i jego matki - gdy powiedziała Bogu: - Tak!