My Camino 2010
Moja droga do Santiago de Compostela szlakiem w Jakubowym Roku 2010 Górami błotem w deszczu ku Polu Spadających Gwiazd. Podobno w ich blasku dopływała do wybrzeży Iberii łódź z ciałem jednego z dwunastu apostołów, Jakuba Starszego. Podróż stała się moim osobistym Camino. Ludzie ból stóp Okaleczenia Kroki Słowa Plecak Pot Łzy Rozmowy Cudowne spotkanie Śpiew Nie zapomnę nigdy! Choć tylko 12 dni w drodze Z tego 7 spędzonych na szlaku, zmieniły całe moje życie Wywróciły je do góry dnem
środa, 19 października 2022
Sama czyli usiłowanie
Dziwnie mi o tym mówić. Dziwnie się przyznać przed tobą i przed samą sobą. Położyłam dziś wychowawczą, starałam się... ale nie... Nie dałam rady.
wtorek, 31 maja 2022
Pozory mądrości
Pozory... wydaje mi się że wiem, i tak komuś doradzam, kieruję nim. Ale ile z tego, to tylko moje wrażenie i przekonanie. Wątpię, czy ludzie nawet zadając pytania kierują je do innej osoby, jako do autorytetu, szukając odpowiedzi i kierunku - czy pytają o drogę, czy tylko chcą poczucia, że nie są osamotnieni, lub inny - ma podobnie...
Mamy wrażenie, że wiemy coś, lub wiemy więcej niż inni. Czasem - że Bóg nas dotknął, wybrał. Raczej nas powołał na jakieś miejsce i do pracy z... Ale nam się jawi, wydaje, wierzymy. Wierzymy najczęściej w siebie, staramy się uchwycić tego przekonania, by nie spaść w otchłań niemocy. Drżymy, że ktoś odkryje niefrasobliwe zagubienie jakie przeżywamy w tym świecie, a czasem - nieudolność i to, jak spapraliśmy swoje życie i ile razy upadliśmy w tym poszukiwaniu drogi.
Paweł słusznie odniósł się do tego naszego ukrytego scenariusza, do zwyczaju - co mamy w sercu, ale też - jakie słowa wyznania, co na ustach - co wypowiadamy publicznie. Czy jest zgodność pomiędzy wewnętrznym przekonaniem, treścią życia, działaniem - a wypowiedzianymi słowami, czy niesie nas tylko wygoda. Czy nasze działania powodują że na zewnątrz - jawimy się jak chorągiewki, ustawiamy się w życiu, zwracamy się co rusz, w inną stronę.
Co z naszymi krokami...
Czy jestem mądry, a słaby. Czy durny, a bezczelny i odważny. Może ryzykuję, a może codziennie ginę. Może buduję i tworzę, a może jestem przyczyną upadku innych...
Gonimy za czymś i upadamy, podnosimy z ziemi zdobycz, i pod jej ciężarem - tracimy siły, mijamy się w biegu, albo znika z oczu nasz cel. Czy jesteśmy częścią wspólnoty, czy każdy chce być samotnym rycerzem, a może pionkiem w jakiejś skomplikowanej grze. Może oddajemy się innym? Zatracamy się... Może chcemy się wycofać - bo wydaje nam się, że ta uliczka nas ogranicza.
Jezus patrzy, czeka - co z naszą wolnością robimy codziennie... dokąd idziemy.
O przyznawaniu się
Robimy zwykle to co nam odpowiada, co jest dla nas wygodne. Chłodno kalkulując, przewidujemy zyski i straty lub co jest bardziej wstydliwe - obciachowe. Za co możemy dostać po głowie.
Nasza percepcja. Nasz wybór... A może - nasze uleganie...
Pewnie nie dowiemy się do końca, bo to złożona z wielu okruchów i doświadczeń - sytuacja. Pragnienia nasze. I obawy, i strach. A to przed komentarzem, przed oceną, posądzeniem, ironicznym uśmiechem. zdanie innych jest dla nas istotne, choćby nie tak ważne - ale dotyka.
Jeśli nie przyznam się jednak to mojego Pana, do Jezusa, będę tylko krypto-wyznawcą, takim z przyczajki, z bunkra. A bunkrowanie się, to wątpliwy rodzaj aktywności. Nie daje szczęścia, nie przynosi ukojenia czy spokoju, wzbudza ciągłe wątpliwości - o otaczającym świecie, o relacjach, ale i na swój temat. Krypto - to może znaczyć, że relacji z Bogiem nie ma, że w moim życiu już go tak zepchnęłam na margines, że On tylko symbolicznie lub z doskoku funkcjonuje w moim życiu, że przywołuję Go, gdy się wszystko wali i nic nie działa, a potem - znów okopuję się w swoim, i w tym znanym grajdole... Przegrzanym, przepoconym, swojskim.
Moc i niemoc, tylko to ludzkie uczucie, strach i popłoch, bo ktoś zobaczy i wyśmieje... zadawanie pytań i szukanie odpowiedzi, bez trwałości i twardości. A co, jeśli On do mnie się nie przyzna, jeśli kiedyś powie, że on też tylko incydentalnie mnie spotykał, i zna mnie z upadków, z tego gnoju mnie tylko zbierał...
Komu potrafię "zrobić dobrze" moją postawą. Czy naprawdę ja ratuję moją twarz i życie? Uciekanie, wychodzi mi najlepiej, choć przed sobą uciec nie mogę a własne wątpliwości mnie dogonią. Więc jeśli przyznać się do Jezusa, to głośno i po całości. A jeśli pytać - to najpierw siebie i Jego, dbając o innych, o dobro, o relację, o drogę... O przyszłość.
piątek, 1 kwietnia 2022
Absolutnie
Oderwany od teraz. Od dzisiejszego spojrzenia młodzieży, od ich wątpliwości co do sakramentów i logicznych wytłumaczeń, pełen darów... Nie obietnic a faktów, jakie za nim przemawiają, oddaje się za nas cały...
Gdziekolwiek podróżuję i jestem szukam znaków i śladów jego, teraz w Barcelonie spacerowałam po kościołach wpatrując się w kaplice pełne świętych figur i obrazów, słuchałam modlitwy w kastylijskim języku, skrzeczenia i gaworzenia, rozmowy z moim - z naszym Bogiem... Tu i teraz należało do nas, bo zostawił to nam, mnie też.
Bóg nad udręczoną Ukrainą, nad niebem każdego z miast, czujący ten ból, cierpienie i śmierć. Absolutnie i całkowicie z człowiekiem, w człowieku, umierający kolejny i kolejny raz.
Jaki mam jego obraz, nie wiem, czuję obecność, przenikanie, jego zaniepokojenie człowiekiem i intencjami niektórych z nas, boję się, że kolejny raz Go zawiedliśmy, boję się, że nie uciekamy od okrucieństwa i znów nie rozumiemy zła, jego istoty, tego że jest pułapką i że nas pochłania... Że tym zakusom złego nie dajemy odporu, że zbyt łatwo rezygnujemy.
Jest potrzebna nasza wspólna modlitwa i wysiłek, właśnie teraz gdy wojna - najbardziej.
On nas przygotowuje, wspiera na to "jeszcze" i na całe "trwajmy" w uporze i na modlitwie. On nie oddala trudnego doświadczenia, ale czyni je mocnym, realnym, prawdziwym wołaniem.
Czy człowiek jeszcze dla mnie coś znaczy? Czy jest ważny...
Czy mocą swoją może powstrzymać to złe, jakie się rozlewa dookoła. Może wspólnie, może jeszcze jest ten właściwy lub ostateczny czas. Czas próby - gdy ludzkość, gdy człowiek mówi złemu "nie", "nie masz do mnie dostępu bo wybrałem mojego Boga", wybieram miłość! Życie! Wybieram dobro.
Post
Czas zatrzymania i uważnego spojrzenia na siebie, czas głębokich przemyśleń i refleksji, nie oddalenia ale istotowego zjednoczenia właśnie, z całym stworzeniem.
Może mam zbyt wiele, może za dużo chcę. Może trawię zasoby jakie przydałyby się innym bardziej... Jakie są potrzeby innych, co mogę w tym temacie zrobić. Mój potencjał - wykorzystany czy marnowany. Czas przeleżany, przespany... użyty jedynie do relacji z TV a nie z człowiekiem. Może zbyt mało czytam, biegam, ruszam się dla zdrowia...
A może zajadam i uciszam swoje smutki, tyję, osłabiam swoje zdrowie odkładając na dalszą półkę wysiłek, spacer, pracę. Nie uzupełniam zasobów, nie zbieram tego, co zaprocentowało by z czasem. Jestem kiepskim żniwiarzem. Słabo planuję i czas mi przecieka między palcami, nie poszukuję, nie łowię okazji jak przeciętny rybak. Nie inwestuję w siebie, ale toksycznie myślę o zysku i sukcesie, o pieniądzu. Palę lub piję bez umiaru, używam życia - bez rozsądku lub granic. Czasem zbyt mało od siebie wymagam i popadam w lenistwo...
Zbyt wiele myślenia...
Jestem niebezpiecznie blisko rozważań prowadzących do bezruchu i braku działania, braku decyzji... stagnacji i przeciągania liny zamiast wykazania się pracą. Nad sobą, nad rzeczywistością. Nad światem...
Czasem trzeba wyjść poza ramy, oddalić się i spojrzeć z boku na to co robię i czego doświadczam, co inicjuję, czemu poświęcam swój czas. Odejść od tego co ślepo powtarzam, co kopiuję bez końca i bez sukcesu. Życie jest zbyt krótkie, by go zużyć na utrwalanie pomyłek i błędów, na nieskuteczność a zwłaszcza - na przypadkowe i nieregularne próby, eksperymenty.
Czasami - dla swojego dobra - trzeba się oddać w ręce innych i dać poprowadzić...
poniedziałek, 29 listopada 2021
Stoję i idę
Stoję i idę
Kiedy stoję nad głębią, a grunt jeszcze mocniej mi się usuwa
Jak piasek w czasie odpływu, odsłaniając kości moich stóp i wiotką skórę,
Pokrywającą moje stopy, palce –
odmawiam Ci zanurzenia się w życie, pójścia w nie dalej, w byty i troski innych.
Mówię, że mnie to nie obchodzi, że porusza, rozrywa mnie, i odbiera mi energię
i czas. Że dziękuję i nie chcę.
Moje słowa mówią nie – a moja wola, wiem, jak bardzo wypowiada: „tak – chcę”
Przepraszam, z krótkim ukłonem i idę w Twoją dziś stronę, cała… Mała…
Dziś, ale i każdego dnia, coś mnie w głębię gna, i nie jest to rozpacz,
samobójcza pustka czy żal –
To odwaga jaką mnie przepełniasz, to jest Miłość – jaką mnie przemieniasz,
porywasz mię
w nieskończoną, w tę twoją, Bożą dal
I jestem tak szczęśliwa, choć łza niejedna po twarzy mi spływa, bo wiem - Ty
do tego mnie stworzyłeś, że dlatego mnie wybawiłeś, bym nie tylko stała i trwała,
ale bym świat cały, jako chrześcijanin – dziecko twego - wody i krwi - chrztu,
światy zmieniała.
Kalwaria Zebrzydowska, 28.11.2021 r.
Rekolekcje „Ja-Konkret”
wtorek, 2 listopada 2021
Święto zmarłych, wszystkich
Dzień dzisiejszy, już z deszczem... Już nie "złota i polska" jesień...
Ono jest świętem wszystkich, i tych co ich już tu nie ma, i tych, co o nich pamiętają... tę pamięć niosą w sobie dalej, co rozmawiają o innych, przeżywają ich. Czy leżą w grobach, czy jest ich gdzieś pełno, czy mają swój dom - kto i gdzie, czy żyją w dwóch miejscach na raz - w naszej pamięci i tu, pod ziemią, czy tez ich miejsce jest w wiecznej szczęśliwości lub przestrzeni "naprawczej" w czyśćcu...
Nie wiem, nie mnie to wiedzieć, nie badam - ufam, że Bóg jak kiedyś przygotował nam miejsce, tak tam w tych okolicach i bliskości nieba - ono jest, gdzieś jest... nie w fizycznym być może miejscu, no właśnie, nie w nim, nie tam, gdzieś, pod jakimś adre4sem...