środa, 19 października 2022

Sama czyli usiłowanie

Dziwnie mi o tym mówić. Dziwnie się przyznać przed tobą i przed samą sobą. Położyłam dziś wychowawczą, starałam się... ale nie... Nie dałam rady.

Każde wypowiedziane słowo, usiłowanie...

Sama skazałam się na niepowodzenie, na klęskę bo byłam sama. Postanowiłam ją zrobić sama. To chciałam zrobić, o tamtym nie zapomnieć - prawie już miałam pomysł i rys, rano z lękiem myślałam o niej. I potem... już tylko działałam, szybko - tnąc jak chirurg, zbyt szybko, zbyt małostkowo podchodząc do osoby, do słów, natrafi(a)łam na gigantyczny opór, na jednostki i podgrupki... Raz po raz... Raz po raz, nie było końca historii...



Po lekcji - niektórym było łyso, pochodzili, oddawali swoją pracę. 
Kartki, niepuste... czasem - pełne!!! Ciężkie od słów, czasem ogromnie - od prawdy!!! 

Ale inni - potraktowali to jako normę. Jako "grę wstępną". Zapoznanie z klasą mnie - nowej osoby.
Być może poważnie zlekceważyłam grupę - że to ósma klas. Że zawsze z młodzieżą dawałam sobie radę. I że ich nie znam... sprowokowałam, a oni wtedy "no to nas pani pozna". I stało się...

Byłam sama, bo nie zaprosiłam Ciebie, sama, bo bez ciebie wstałam i obudziłam się inaczej /jak???/. Może to też przeziębienie, ale chyba raczej "ja", "moje"... Taka pułapka.
Rutyna??? Pewność siebie mnie dopadła, zżarła - jak innych trema i wstyd.

Walczyłam, prężyłam dzielnie muskuły - i czułam się coraz gorzej. I wiesz co, dopiero jak zaczynam poddawać się, oddawać pola - coś się zmienia. Jest inaczej przez kilka minut. Nie staram się już tak spinać napięta, wchodząca w rywalizację.

Gdyby nie to, że ja i oni odpuściliśmy w ostatnich minutach. Że wybaczyli mi chyba 10 minut spóźnienia. Pracę, oddali... i dostałam tyle pięknych i ciekawych o dziewczynach i kilku chłopcach - informacji, że do teraz jestem w szoku. 
Dawno - nie spotkałam tak otwartych, mało chętnych - a i owszem, ale w tej sytuacji oporu, a i tak  - "pracujących" wytrwale. Jestem nadal i byłam zaskoczona. Kurczę... ja ich naprawdę nie doceniłam. 
Chcę Boga, Boga żywego - i proszę - nie odstępuj mnie, bo z Tobą jest inaczej. W pracy mojej, jednej i drugiej, w szkole, w każdym miejscu, gdzie wchodzę, zaglądam, robię zakupy. A bez ciebie - bywa źle, trudno i beznadziejnie nudno!!!

wtorek, 31 maja 2022

Pozory mądrości

Pozory... wydaje mi się że wiem, i tak komuś doradzam, kieruję nim. Ale ile z tego, to tylko moje wrażenie i przekonanie. Wątpię, czy ludzie nawet zadając pytania kierują je do innej osoby, jako do autorytetu, szukając odpowiedzi i kierunku - czy pytają o drogę, czy tylko chcą poczucia, że nie są osamotnieni, lub inny - ma podobnie...

Mamy wrażenie, że wiemy coś, lub wiemy więcej niż inni. Czasem - że Bóg nas dotknął, wybrał. Raczej nas powołał na jakieś miejsce i do pracy z... Ale nam się jawi, wydaje, wierzymy. Wierzymy najczęściej w siebie, staramy się uchwycić tego przekonania, by nie spaść w otchłań niemocy. Drżymy, że ktoś odkryje niefrasobliwe zagubienie jakie przeżywamy w tym świecie, a czasem - nieudolność i to, jak spapraliśmy swoje życie i ile razy upadliśmy w tym poszukiwaniu drogi.

Paweł słusznie odniósł się do tego naszego ukrytego scenariusza, do zwyczaju - co mamy w sercu, ale też - jakie słowa wyznania, co na ustach - co wypowiadamy publicznie. Czy jest zgodność pomiędzy wewnętrznym przekonaniem, treścią życia, działaniem - a wypowiedzianymi słowami, czy niesie nas tylko wygoda. Czy nasze działania powodują że na zewnątrz - jawimy się jak chorągiewki, ustawiamy się w życiu, zwracamy się co rusz, w inną stronę. 

Co z naszymi krokami...

Czy jestem mądry, a słaby. Czy durny, a bezczelny i odważny. Może ryzykuję, a może codziennie ginę. Może buduję i tworzę, a może jestem przyczyną upadku innych... 

Gonimy za czymś i upadamy, podnosimy z ziemi zdobycz, i pod jej ciężarem - tracimy siły, mijamy się w biegu, albo znika z oczu nasz cel. Czy jesteśmy częścią wspólnoty, czy każdy chce być samotnym rycerzem, a może pionkiem w jakiejś skomplikowanej grze. Może oddajemy się innym? Zatracamy się... Może chcemy się wycofać - bo wydaje nam się, że ta uliczka nas ogranicza.

Jezus patrzy, czeka - co z naszą wolnością robimy codziennie... dokąd idziemy.   

O przyznawaniu się

Robimy zwykle to co nam odpowiada, co jest dla nas wygodne. Chłodno kalkulując, przewidujemy zyski i straty lub co jest bardziej wstydliwe - obciachowe. Za co możemy dostać po głowie.

Nasza percepcja. Nasz wybór... A może - nasze uleganie...

Pewnie nie dowiemy się do końca, bo to złożona z wielu okruchów i doświadczeń - sytuacja. Pragnienia nasze. I obawy, i strach. A to przed komentarzem, przed oceną, posądzeniem, ironicznym uśmiechem. zdanie innych jest dla nas istotne, choćby nie tak ważne - ale dotyka.

Jeśli nie przyznam się jednak to mojego Pana, do Jezusa, będę tylko krypto-wyznawcą, takim z przyczajki, z bunkra. A bunkrowanie się, to wątpliwy rodzaj aktywności. Nie daje szczęścia, nie przynosi ukojenia czy spokoju, wzbudza ciągłe wątpliwości - o otaczającym świecie, o relacjach, ale i na swój temat. Krypto - to może znaczyć, że relacji z Bogiem nie ma, że w moim życiu już go tak zepchnęłam na margines, że On tylko symbolicznie lub z doskoku funkcjonuje w moim życiu, że przywołuję Go, gdy się wszystko wali i nic nie działa, a potem - znów okopuję się w swoim, i w tym znanym grajdole... Przegrzanym, przepoconym, swojskim.

Moc i niemoc, tylko to ludzkie uczucie, strach i popłoch, bo ktoś zobaczy i wyśmieje... zadawanie pytań i szukanie odpowiedzi, bez trwałości i twardości. A co, jeśli On do mnie się nie przyzna, jeśli kiedyś powie, że on też tylko incydentalnie mnie spotykał, i zna mnie z upadków, z tego gnoju mnie tylko zbierał...

Komu potrafię "zrobić dobrze" moją postawą. Czy naprawdę ja ratuję moją twarz i życie? Uciekanie, wychodzi mi najlepiej, choć przed sobą uciec nie mogę a własne wątpliwości mnie dogonią. Więc jeśli przyznać się do Jezusa, to głośno i po całości. A jeśli pytać - to najpierw siebie i Jego, dbając o innych, o dobro, o relację, o drogę... O przyszłość.     

 

piątek, 1 kwietnia 2022

Absolutnie

Oderwany od teraz. Od dzisiejszego spojrzenia młodzieży, od ich wątpliwości co do sakramentów i logicznych wytłumaczeń, pełen darów... Nie obietnic a faktów, jakie za nim przemawiają, oddaje się za nas cały...

Gdziekolwiek podróżuję i jestem szukam znaków i śladów jego, teraz w Barcelonie spacerowałam po kościołach wpatrując się w kaplice pełne świętych figur i obrazów, słuchałam modlitwy w kastylijskim języku, skrzeczenia i gaworzenia, rozmowy z moim - z naszym Bogiem... Tu i teraz należało do nas, bo zostawił to nam, mnie też. 

Bóg nad udręczoną Ukrainą, nad niebem każdego z miast, czujący ten ból, cierpienie i śmierć. Absolutnie i całkowicie z człowiekiem, w człowieku, umierający kolejny i kolejny raz. 

Jaki mam jego obraz, nie wiem, czuję obecność, przenikanie, jego zaniepokojenie człowiekiem i intencjami niektórych z nas, boję się, że kolejny raz Go zawiedliśmy, boję się, że nie uciekamy od okrucieństwa i znów nie rozumiemy zła, jego istoty, tego że jest pułapką i że nas pochłania... Że tym zakusom złego nie dajemy odporu, że zbyt łatwo rezygnujemy.



Jest potrzebna nasza wspólna modlitwa i wysiłek, właśnie teraz gdy wojna - najbardziej.

On nas przygotowuje, wspiera na to "jeszcze" i na całe "trwajmy" w uporze i na modlitwie. On nie oddala trudnego doświadczenia, ale czyni je mocnym, realnym, prawdziwym wołaniem.

Czy człowiek jeszcze dla mnie coś znaczy? Czy jest ważny... 

Czy mocą swoją może powstrzymać to złe, jakie się rozlewa dookoła. Może wspólnie, może jeszcze jest ten właściwy lub ostateczny czas. Czas próby - gdy ludzkość, gdy człowiek mówi złemu "nie", "nie masz do mnie dostępu bo wybrałem mojego Boga", wybieram miłość! Życie! Wybieram dobro.  

Post

Czas zatrzymania i uważnego spojrzenia na siebie, czas głębokich przemyśleń i refleksji, nie oddalenia ale istotowego zjednoczenia właśnie, z całym stworzeniem.

Może mam zbyt wiele, może za dużo chcę. Może trawię zasoby jakie przydałyby się innym bardziej... Jakie są potrzeby innych, co mogę w tym temacie zrobić. Mój potencjał - wykorzystany czy marnowany. Czas przeleżany, przespany... użyty jedynie do relacji z TV a nie z człowiekiem. Może zbyt mało czytam, biegam, ruszam się dla zdrowia...

A może zajadam i uciszam swoje smutki, tyję, osłabiam swoje zdrowie odkładając na dalszą półkę wysiłek, spacer, pracę. Nie uzupełniam zasobów, nie zbieram tego, co zaprocentowało by z czasem. Jestem kiepskim żniwiarzem. Słabo planuję i czas mi przecieka między palcami, nie poszukuję, nie łowię okazji jak przeciętny rybak. Nie inwestuję w siebie, ale toksycznie myślę o zysku i sukcesie, o pieniądzu. Palę lub piję bez umiaru, używam życia - bez rozsądku lub granic. Czasem zbyt mało od siebie wymagam i popadam w lenistwo...

Zbyt wiele myślenia...

Jestem niebezpiecznie blisko rozważań prowadzących do bezruchu i braku działania, braku decyzji... stagnacji i przeciągania liny zamiast wykazania się pracą. Nad sobą, nad rzeczywistością. Nad światem... 


Czym cię cierń nakarmi? Czego nauczy

Czasem trzeba wyjść poza ramy, oddalić się i spojrzeć z boku na to co robię i czego doświadczam, co inicjuję, czemu poświęcam swój czas. Odejść od tego co ślepo powtarzam, co kopiuję bez końca i bez sukcesu. Życie jest zbyt krótkie, by go zużyć na utrwalanie pomyłek i błędów, na nieskuteczność a zwłaszcza - na przypadkowe i nieregularne próby, eksperymenty. 

Czasami - dla swojego dobra - trzeba się oddać w ręce innych i dać poprowadzić... 

poniedziałek, 29 listopada 2021

Stoję i idę

 

Wspomnienie z 2011 r. z Czernej, z Karmelu

Stoję i idę

 

Kiedy stoję nad głębią, a grunt jeszcze mocniej mi się usuwa

Jak piasek w czasie odpływu, odsłaniając kości moich stóp i wiotką skórę,

Pokrywającą moje stopy, palce –

odmawiam Ci zanurzenia się w życie, pójścia w nie dalej, w byty i troski innych.

Mówię, że mnie to nie obchodzi, że porusza, rozrywa mnie, i odbiera mi energię

i czas. Że dziękuję i nie chcę.

Moje słowa mówią nie – a moja wola, wiem, jak bardzo wypowiada: „tak – chcę”

 

Przepraszam, z krótkim ukłonem i idę w Twoją dziś stronę, cała… Mała…

 

Dziś, ale i każdego dnia, coś mnie w głębię gna, i nie jest to rozpacz,

samobójcza pustka czy żal –

To odwaga jaką mnie przepełniasz, to jest Miłość – jaką mnie przemieniasz,

porywasz mię

w nieskończoną, w tę twoją, Bożą dal

 

I jestem tak szczęśliwa, choć łza niejedna po twarzy mi spływa, bo wiem - Ty

do tego mnie stworzyłeś, że dlatego mnie wybawiłeś, bym nie tylko stała i trwała,

ale bym świat cały, jako chrześcijanin – dziecko twego - wody i krwi - chrztu,

światy zmieniała.

 

                                                                       Kalwaria Zebrzydowska, 28.11.2021 r.

                                                                       Rekolekcje „Ja-Konkret”

wtorek, 2 listopada 2021

Święto zmarłych, wszystkich

Dzień dzisiejszy, już z deszczem... Już nie "złota i polska" jesień... 

Ono jest świętem wszystkich, i tych co ich już tu nie ma, i tych, co o nich pamiętają... tę pamięć niosą  w sobie dalej, co rozmawiają o innych, przeżywają ich. Czy leżą w grobach, czy jest ich gdzieś pełno, czy mają swój dom - kto i gdzie, czy żyją w dwóch miejscach na raz - w naszej pamięci i tu, pod ziemią, czy tez ich miejsce jest w wiecznej szczęśliwości lub przestrzeni "naprawczej" w czyśćcu...

Nie wiem, nie mnie to wiedzieć, nie badam - ufam, że Bóg jak kiedyś przygotował nam miejsce, tak tam w tych okolicach i bliskości nieba - ono jest, gdzieś jest... nie w fizycznym być może miejscu, no właśnie, nie w  nim, nie tam, gdzieś, pod jakimś adre4sem...


Gdzie oni są??? Gdzie jest twoje miejsce człowieku...
Dokąd zmierzasz, czy odpoczywasz po drodze, czy ustajesz??
Tu i teraz, czy kiedyś a może potem, dopiero po mnie?
Skąd przybywasz, nim się tu pojawisz... gdzie się chowasz, jaki plan cię nakreślił i czyj zamysł? A teraz - co czujesz, a gdy się rodzisz? I czy cierpisz czy radość twa przyrasta, nawet gdy umierasz... 
...błogi uśmiech, czy towarzyszy ci...
Samotność, czy sobie z nią radzisz...

Odchodzisz już, dokąd...
Sam nie wiesz? To ciekawe. 

Cieszę się, że miałam lub mam nadal - okazję cię poznać, człowieku...