poniedziałek, 24 listopada 2014

#ZATOPIĆ SIĘ W NIM....

ZATOPIĆ SIĘ  W  NIM

Po trochę, po pięć
Kocham iść - idę

Oddalona, wahająca się
Trudną sprawą, jej brudem

Pan we mnie tkwi,
Czasem myślę, że drży
Że boi się tego, czego nie mogę zrobić
Powiedzieć, odpowiedzieć
Krócej z nim, i dla niego tu siedzieć
Bez niego, wiedzieć
Przed obliczem Jego, całego

I że kajam się niezmiernie
Pochylam tylko głowę, płaczę tak, że drżę cała
W środku, we wnętrzu, tajemnie
Taka smutnie, totalnie mała
Znów sama, pojedyncza
Jak struna, jak ostatnia nuta
zagrana, zaśpiewana, 
zbyt trudna, znak o mnie, że "ta"...

Tylko się oddać, zaufać
Rzucić się w Niego, zatracić
Zapaść się po brzegi, kielicha ucapić
Dać się wypełnić, ulec... 
się oddać i oddalić, 
nie puścić Jego szaty,
pozwolić się ocalić  

Rany swe tylko wyleczyć, i innych też
ducha swego ocalić, i tysiąc innych serc

Do ciebie, w siebie, drżeć
Iść, biec...

24.10.2014 r.


POTĘPIENIE SAMEGO SIEBIE

#POTĘPIENIE   SAMEGO   SIEBIE

Podejście pod stromą górę, zbocze  z widokiem na szczęście...
Pierwsze, samotne moje wejście
Najpierw stopy nie czują gruntu, ziemia osuwa się w dół
potem  i  ja - nie czuję mych stóp, i już... 
jar, pionowa ściana i piarg -  są tuż tuż.
Oddech grzęźnie mi w piersi.
Spadam. Wiem, że są ode mnie lepsi.

Oddalam się od szczytu, znów mam daleko. 
Zbyt daleko, do Ciebie. 

Pewnie nie  dasz mi drugiej szansy?
Nie podasz dłoni, nie wstawisz się za mną...

A jednak. 


7.12.2013 


WIERNOŚĆ

#Wierność temu, który do istnienia i do życia mnie powołał... 
I stworzył mój każdy okruch i pył, 
te wszystkie i to wszystko - co się na mnie  złożyło. 

Wierna  mężowi...
Nie, nie tylko - może i wierna swej obietnicy, przysiędze i prawu... Ale jakże wrażliwa na to co z tym robi druga strona... Doświadczenie dwojga ludzi i świadczenie czegoś co na pozór "zwykłego" ale też trudnego. Trwanie w stanie a nie w emocji. Wrośnięcie, jak w drzewo, w grunt, w mur... Sznur pojedynczych chwil i zdarzeń, miłości i radości, związanie się jak stułą z taką samą, jak my, drugą osobą... W byciu "na wieczność", na ludzkie - zawsze...
Wolność dla drugiej osoby i z drugim człowiekiem??? Paradoks???   
Całe nasze życie koncentruje się na ułożeniu, walce i świadczeniu tego... Oddając w ręce, rękę - moją ludzką, dziewczęcą i człowieczą wolności, ja ją wtedy ofiarowałam mniej dojrzale - całe
21 lat temu. Do dziś potwierdzam każdym, no może co drugim dniem: oddałam, dałam i ofiarowałam, złożyłam ją w cudze dłonie...  
Wiem, to wiem...  Czasem, teraz - wyję do  ciemności, do księżyca,  o to, co zrobiłam... 

Potem milczę i słucham ciszy... Ona wie, więcej wie i rozumie, niż ja...

I jeszcze trwa teraz, i nadal będzie...
Tej totalnej ciszy, i tej - we mnie... 

Powoduję ciszę, by nie słyszeć własnych, pojawiających się pytań. 

Nie dopuszczać ich do siebie, ale i w sobie nosić, nosić zbyt długo... 

Co dzień biorę się "za życie", za działanie... 
Idę małymi krokami do działań niezależnych, do takich: "znów", "jeszcze" 
i "od nowa", do "nowa"... 

Do każdego jutra...

poniedziałek, 17 listopada 2014

Trwanie i czekanie...

CZUJĄC i CZUWAJĄC
Trudno mi coś rzec.  Dodać czy ująć - bo... sama chciałabym spędzić ten jeden, ten każdy dzień, tę noc, dzień i każdy następny. Wybrałam i wybrałabym podobną podróż, i teraz. I wybieram. Dziś wiem, że za każdym razem wracam z Drogi, z Camino “codziennego” szarego i pełnego pyłu, błota, deszczu i kamieni, rzucanych mi w twarz - znów do Compostelli.   Do marzeń... Do serca jakie tam "w kawałku swej drogi" zostawiłam. Znów do Hiszpanii. Dla mnie owocnej i dobrej, dla mojego męża (do dziś) - przeklętej. On zawsze bluzga me świętości,  ja  - trzymam  się  teraz  wiernie  świętości  naszego  małżeństwa. Wierności i bycia transparentną. Dla siebie i dla niego. Samotność mnie boli. Pożegnałam i wtedy, i dziś wiele i wielu... Rzuciłam mu pod nogi wiele moich skarbów, pereł przed wieprze.... licznych tych rzeczy, tych  - będących mi  skarbem...   Oddanych w jakiś sposób innych osób. Czy było wielu zapatrzonych i zadumanych w moje działanie... Samotność wybrałam, i tak... trochę nieświadomie, zaliczyła też to, co mam w życiu  “odsunięcie od siebie bliskich” i w małżeństwie, i w rodzinie. Wybór - jaki czułam że muszę go dokonać... Teraz czuję, że na wyrost, na złość zadziałałam, ale inaczej  już nie umiem. Inaczej,  nie  rozumiem  już, tego, jak  mogę  dla siebie  chcieć,  skoro  codziennie  powtarzam w głębi: "Tylko ty, tylko przy tobie, i z tobą",  bo sens ma "trwanie przy tobie..." 


sobota, 8 listopada 2014

Wiedzieć lepiej... to wcale nie znaczy "mieć się lepiej"


Wiedzieć lepiej, to dobrze i coraz lepiej żyć...
Żyć dla innych i w innych. Iść i dzielić się tym wszystkim, co się ma... Pozostawiać po sobie, możliwie dobre wspomnienie, owoce - jakich nie powstydziłby się nikt. Tak, by móc spojrzeć w oczy najbliższych i powiedzieć, wyznać: "Nie żałuję żadnej z tych rzeczy, jakie uczyniłem... bo wiem, że są i były dobre, są dobrem dla drugiego człowieka", lub też - "do dobra prowadzą, dobra uczą i ukazują je". I choć droga trudna i zawiła... idę. 
Jestem w drodze. Brnę przez deszcz, śnieg, przez pustynie ludzkie, nie straszny mi wiatr... 

Droga do prawdy jest jak droga do domu.
Sama często mam uczucie, że nie ciągnie mnie tam... 

Czuję, że uciekam przed codziennością - chcę być gdzieś, gdzieś indziej, wróciłabym i chętnie powtórzyła jakiś krok, działanie, przeżyłabym jakąś inną chwilę. Pragnę - i płonę - czasem. Potem tęsknię, i płaczę... Trzymając w ramionach coś, lub kogoś innego... mam głęboko osadzone jakieś "ale" - i jakieś blokujące mnie "stop". Brak ochoty i nadziei na to, co jest i co mnie otacza... I natrętne, niespokojne już myślenie o "jakimś dalej", "kiedyś" i "gdzie indziej", czymś nowym - nie do powtórzenia...

Mam takie wieczne i niemierzalne, dojmujące i głęboki odczucie...
.... że nie tu, i nie teraz ...
.... że jest jakieś inne "gdzieś" .... i  "kiedyś"

  

Po pierwsze wysiłek... wkładany w bliskość, bezpieczeństwo i wspólnotę

Wszędzie mi dobrze...
Mam takie dzieci - i takie dziewczyny, że jeśli te słowa wyjdą z ich ust, ucieszą mnie kiedyś... ale po kolei...
Po pierwsze zawsze mówię, iż dzieci wychowujemy dla świata, nie dla siebie. Ich "life" i ich wybory mogą nas uskrzydlać, wznosić na wyżyny, mogą też prowokować łzy czy wstyd... czasem zamiennie, czasem, aż do przesady poruszają nas... 
Oddalenie, wyjazd czy wypoczynek, droga w jakiej jesteśmy sami, odpoczywamy od siebie, jesteśmy w podróży lub wypoczywamy oddzielnie - okazuje się jakie relacje łączą nas, jakie dzielą... 
I wiecie, nie jest najgorzej..
Oddychamy tym samym powietrze lecz wiemy, dobrze jest w rodzinie, (z) całą rodziną i nadal, konsekwentnie - iść do przodu... 
Rodzina jest skarbem, bliskość zaś - najlepszą monetą...
Psuć - nie trzeba niczego, nawet nie wolno...

I tak świat zastawia na rodziny zbyt wiele pułapek. Bronimy się dzielnie, jesteśmy wytrwali, mądrzy, nie narzucamy się - trwamy, po prostu. 
Cóż, to co dobre bywa poniżane, kopane, bite, zawalane śmieciem - przez zło, zło zazdrosne i wytrwałe w takich działaniach... 

Czeka nas, w rodzinach - praca i zajęć bez liku, trud... 
Przełamywanie obaw oraz odrzucanie ataków i gwałtu - prócz radości - porażki i dotkliwe upadki... i jak to kochać??? 
Ano, trochę przez łzy czy czasem dodatkowo przekazując jeszcze więcej innym - 400% 
radości i przeżywając ją w dwójnasób. Tylko zaufanie, bliskość i więzi - to nas może ocalić, zmotywować do odzyskania wysokiego stopnia wspólnoty, poczucia bezpieczeństwa i osiągnięcia największego zadowolenia. 
Rodzina - nie tajemnicą jest, że to nasza siła... Siła napędowa cywilizacji, państwa i społeczeństwa... dla niej warto zmagać się, czasem płakać, czuć ból i smutek - czyli: Żyć!!!