środa, 30 stycznia 2019

O jeden cud za daleko

Kocham, gdy dzieje się ich więcej...

Gdy spadają, jak gwiazdy... Gdy wymodlone, przychodzą na świat.
Gdy jasnym świtem cieszą rodziców. Przestaliśmy, my ludzie żyć w takim świecie cudów codziennych - a czekamy na te niezwykłe, niezwyczajne, niecodzienne zdarzenia i przypadki...

Po co???

Mało dzień ma swoich zmartwień, by jeszcze przed nami z konieczności się gimnastykował. Jakby było dla kogo... to wciąż robić. 

Przyjmuj, to co masz, co się wydarzy - z wdzięcznością. 
Z miłością... I nie broń się już, nie broń nigdy więcej.... 

2 komentarze:

  1. coś tak urzeka mnie... że mimo trudów, nadal jestem tu gdzie jestem... idę, modlę się za tych co ich dziś spotkam, wracając zaś z pracy - za tych których już spotkałam, rozmawiałam i patrzyłam na nich "sercem, okiem serca"...
    i jak w "Przełęczy ocalonych" główny bohater /mówię Bogu/ daj mi uratować jeszcze jednego... i jeszcze jednego - a potem, kolejnego i kolejnego - póki sił mi wystarczy i serca, i oczu mych uszu, i umysłu... wew wszystkim - co mi dałeś by czuć życie, by żyć

    OdpowiedzUsuń
  2. By żyć, jak mi pokazałeś... jak mnie nauczyłeś... ty mój Nauczycielu, mój Bracie Bogu... Boże... cały!!! I w tle mi leci uwielbienie, kończę już pracę - zaraz do domu - a pisząc,myślę i uwielbiam tym jednym z Hillsong koncertem - my Jesus... my Jesus... wherever You are... my new freedom, my spring and offspring...

    OdpowiedzUsuń