środa, 7 września 2016

#Podróże zmieniają wszystko

Halo, haloooo "jedziemy do Pragi", spontanicznie i już... - usłyszałam wczoraj od moich córek. Pewnie, pochwalam i tak nudzą się jak mopsy a jeszcze teraz, we wrześniu trochę przyjemności z tej studenckiej wolności - trzymiesięcznych wakacji... kto wie co je czeka już od października.
Pakujcie się, i wio...

Takie pomysły w moim rodzinnym domu były 20 lat temu nie do pomyślenia, owszem - miałam koleżanki, których matki nie do końca zdawały sobie sprawę gdzie ich pociecha aktualnie się znajduje i co robi. Do gatunku: legenda - przeszło hasło jakie urodziło się w domu jednej z nich.
Kiedy znajomy przyszedł do mamy z pytaniem gdzie w tym momencie jest jej córka - matka, oganiając się od niego jak od natrętnej muchy, rzuciła przez ramię: "Albo poszła wyrzucić śmieci, albo pojechała w góry..." Kochaliśmy to uściślenie i trwało w naszej pamięci przez lata. A że szacowna pani mama miała dzieci wszystkich czworo i jeszcze kilka wnucząt, przeto zwyczajnie jej uchodziły takie reakcje!

Takie "podróże"  potrafią zmienić układy w domu, relacje towarzyskie ale i więzi między rodzeństwem, pomiędzy małżonkami. Pomóc też w tym, by dzieci zrobiły pierwszy lub drugi krok w samodzielność. Zwłaszcza te, gdy jedziemy gdzieś z niskim budżetem i jesteśmy zdani na własną zaradność, ale i otwarte serca napotkanych osób. 

Podróże już nie tylko kształcą ale wychowują. Czasem jest się głodnym - to fakt, częściej jednak bezgranicznie zachwyconym i wracamy zakochani w tym "byciu w drodze". Uczymy się też tego, że ludzie potrafią być otwarci i przyjaźni - zupełnie przeciwnie do rozpowszechnianych stereotypów i starych prawd...

Świat nam się zmniejsza, perspektywa poszerza. Dostępność do krajów, kultur i kierunków, coraz bardziej urozmaica się nam, zachwycając swą egzotyką. Nie mówcie swym dzieciom: nie pozwalam, po co... czego tam szukasz... z kim lub dlaczego jedziesz, czy musisz mnie opuszczać... Nie przenoście swoich żali, frustracji i poczucia krzywdy czy jakiejś głębokiej straty - z młodości - na tych, którzy uśmiechają się do świata.

Po takiej podróży zawsze można razem i z wypiekami na twarzy zasiąść do wspólnego oglądania zdjęć i slajdów, z radością - i ulgą... 

To tak właśnie kochamy ale i odzyskujemy nasze dziecko. 
Z ulgą i nadal miłością. Do niego, a nie nadmierną miłością własną, samych siebie!!!

Ono uczy się - dzięki naszemu "tak" ufać innym, budzi w sobie ciekawość i pasję - a my mamy nadal zdrową i piękną relację z młodym człowiekiem, który mimo wszystko już nigdy nie będzie taki sam. 
Będzie stokroć bardziej szczęśliwy, wolny i kolorowy światłem wewnętrznym... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz