Boimy się deklaracji, że jesteśmy katolikami, kochamy Boga w człowieku. Że trzymamy się w życiu jego zasad i pouczeń, rozwijamy swoje wnętrze i nie tylko czytamy Słowo, ale żyjemy Słowem...
Nasze zasady - czy tylko to nas wyróżnia???
Okres Wielkiego Postu to czas gdzie wyobraźnia i marzenia powinny zostać uśpione - poczekać... A my, winniśmy raczej poczuć grunt jak samolot przy lądowaniu - zetknięciu się z ziemią. Obnażyć swe wątpliwości i obawy, bez epatowania słabości i bez hołdowania "światłocieniom".
Czasem przychodzą na człowieka takie piątki, że więcej jest tematów duchowo -filozoficznych niż tylko psychologiczno - doradczych...
Dziś krótka rozmowa z naszym księdzem w szkole, Czesławem na temat tego jakie prezentujemy na zewnątrz oblicze, dała mi taki materiał do przemyśleń, ale i analizy - do obserwacji uczniów. Jeden drugiego się lęka, nie jest mu wygodnie i łatwo powiedzieć wierzę, wyznaję Dobro, Prawdę i Miłość... Bóg jest, spotkałem go i doświadczyłem w życiu. I nie tylko to... Ten problem i ta słabość, niedookreśloność, względność ma miejsce. Wśród nas, dorosłych, ten klimat przeważa. A i owszem... Nie znam już, nie znam z tej strony niektórych moich kolegów i koleżanek.
Nastał bowiem inny czas. Czas próby, wypalania stali i innych kruszców - rudy, wytapiania metalu i niebezpiecznej zabawy żrącym ługiem - przy bieleniu czy farbowaniu płócien.
A wczoraj dopiero, zasygnalizowała problem "grania słodkiego idioty" w rozmowie, moja własna córka. Oto jaka jest reakcja przeciętnego studenta/studentki medycyny na jedzenie przez nią słodyczy: "to wy w poście możecie jeść słodycze?". Wow, cóż za głęboka i religijna myśl. Jakaż fantazja i na co jest ona w ogóle obliczona??? Na ironiczny śmiech??? Tylko z kogo tu wypada się śmiać. Zastanówmy się...
Tłum młodych ludzi - trzecioklasistów gimnazjum otacza mnie, czasem i dobre słowo się trafi, ale generalnie jest to prowokacja typu: "wybierzmy brzuchacza na nowego papieża" albo "napiszmy nową ewangelię" - lub podobne... Cieszę się raczej gdy jest to zawołanie: "Chcemy przedłużyć dzisiejszą dyskusję z księdzem". Ale ja pod skórą czuję co innego: "(...)byleśmy nie poszli na sprawdzian z techniki (...)"
I nie pomaga tu sympatyczne: "ale pani ma fajny out-fit" - cokolwiek by mi to "dodawało", w ich oczach i powszednich spojrzeniach, i jaką chwałę przynosiło jako ich mentorowi i nauczycielowi...
Bo ja, w cichości swej - a bezkompromisowości słowa, mowie twardej i codziennemu mojemu "tak za tak, nie za nie" - jednemu oddaję chwałę. Jednemu Imieniu!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz