piątek, 22 marca 2019

Prawda mnie wyzwoli... KOBIETA BLOGGER'A

Myślimy emocjonalnie...
Kierujemy się emocjami...

Czy kobiety??? Czy one bardziej... Nie - każdy i każda z nas. Oczywiście, przez moją grzeczność, nie podkreślam, że "ciepli" czyli "Sam Wiecie Kto"... cały czas są w emocjach, one im gmatwają i rozmywają - nie tylko serce i duchowość, czy jakiegoś tam "podszeptywacza" niby jakiegoś duszka - takiego błękitnego, przyklejonego do obrazka, do ramienia - jak dymek.


Ale to całe ich "jestestwo", jego istota, jest słabością i ciągłym urażaniem... Wrażeniem że są urażani, dyskryminowani i odrzucani - przez wszystkich i wszędzie - w każdym zakątku i w urzędzie... ignorowani i umniejszani.


Już nawet ja - w codziennym rachunku sumienia - obrabiam to w myśli: czy nie popatrzyłam zbyt krzywo i zaskoczona, ale jednak może. Czy w spojrzeniu "oceniająca" lub "piętnująca", 

Na tę parkę "ciepłych", patrzę, jak ich moja Ania nazywa - na "tych dwóch" wchodzących do galerii - na kawę czy zakupy (KaZet-KaZet...ki itd.) 
Z ich - ich gestami, twarzą i z tym ich tembrem głosu,w przesadnie wielkich szklanych okularach, bez korekty pewnie. Torebka - bo nie torbiszcze, nie plecak - na przegubie, dokładnie jak u kobiety - totalnie, zero obciachu!!!

W ogóle... nic...

nie ma żenady, nie ma zastanowienia, nie ma też żadnego drwala ani hydraulika w nim, w nich....

Pustka, pustostan... Zerowy procent faceta w facecie.


Tak przesadnych w każdym calu... Przerysowanych. A to nie Singapur, nie Bangkok... nie ulica Amsterdamu... Ale Kraków.

Od urodzenia - ja przecież mieszkam w Polsce, w Krakowie...

W jej cnotliwszej części mojego kraju... 

W historycznej i w długo-wiekowej stolicy tego kraju, nadal - nad Wisłą, w Krakowie...

A Ja??? Ja, mam coraz bardziej "maskulinujące" się w tej niecodziennej przecież rzeczywistości, a z konieczności żyjące aktywnie i pełną parą - jednak na pewno osobniki rodzaju żeńskiego, dwie córki. Jedną - na medycynie, a druga - inżynier już - geodeta, pierwsza z urodzenia - zresztą, robi aktualnie kolejne studia techniczne... 


A to wtorkowe, "sklepowe" tandetne zjawisko, ma chyba swoje instagramowe aktywności, stronki czy blogi, może vlogi jakoweś lub coś na bieżąco na "insta" wrzuca. Na swoim wizerunku i jego kreowaniu pustym pewnie zarabia, może ma linię perfumy czy promuje ciuszki-fatałaszki. Ma lajki i "dyslajki" dzięki którym żyje, je i oddycha... ma fanów i może też jakiś "funpage"... 


Zgrozo, o zgrozo, ja myślę. Już się boję włosy mi stają na rękach..

I na nogach... Wszystko to trwa minutę, może dwie...
"Na przeciw mnie" - minięcie się w drzwiach. W te ruchome drzwi galerii "Serenada"... pakują się oni. Ja - wychodzę lżejsza o jakieś 60 zł ostatnie moje, bo wyprzedaże... 
Oni - ???
Z ich wizją... wrażeniem, z jakąś wydumaną i karykaturalnie podkreślaną prawdą, wykrzywioną w oprawach ich okularów. 

No nie... Nie!!! 

No bo - jak, z przeproszeniem mam nie być zaskoczona...
No jestem, nie zmienię tego... Nie ma bata. 

Toż Bóg kiedyś mnie zapyta: dawałaś zgodę lub przyzwolenie??? Na niezgodne z naturą zachowanie ale i na ostentacyjną prezentację tych "walorów", gestów - mowy i zachłannego uśmiechu, zaborczego i afiszowanie się z nim. 

No nie ma bata... muszę być w zgodzie wewnętrznej i szczera... 
Ze samą sobą, no przecież jak tak będę na tę rzeczywistość jaką zostawię patrzyła - jak kiedyś na nią zerknę z dystansu... Z perspektywy wszystkich moich lat życia, w tych moich "leciech" - 100-lecie czy 200-lecie życia mego... 

I przed moim "Stworzycielem i Zbawicielem" gdy stanę...


Co ja Mu powiem...


A że tolerancja, że Kraków to nie zaścianek, że Europa sięgnęła znów tradycji starożytnego Rzymu i tych późniejszych wyzwolonych czasów francuskich "bawidamków" XVI-XVIII wieku... patrz: tak zasadzani jak kapusta włoska czy brokuła - na polskim tronie.

Tak sztywno i chorowicie, nieadekwatni, tak roznoszący trypa... 
Tak usilnie przywożeni do zimnej, chłodnej Polski - Frankowie, Wazowie, Walezjusze czy Sasi - z każdej z tych dynastii. 
Selekcja i dobór negatywny: import "franków" w dziób kopanych... 
dziś nawet waluty o tej nazwie nie mają, już nie pamiętają...

Ale walczą dziś na ulicach, biją - kości nóg, rąk i twarze - łamiąc wszystkim tym, co w innych niż policyjne - kamizelkach...
Pomarańczowa, a może żółta... Nie zgadzam się, na tę formę i treść i uzasadnienie - nie, nie tak!!!

Bo czas to jest dla nas - na naszą rewolucję...

Znów to "Czas Najwyższy"...

Grzebnąć w emocjach. Walnąć pięścią w stół...

W myśli i czynach, w uczynkach...
Bo kiedyś, historycznie - szlachta się nie dogadała, a nasi wielmożowie by się powybijali, gdyby z jednej z rodzin tę królewską nagle przyszło im - uczynić, usankcjonować...


Więcej czarownic do spalenia nie było, nie zarejestrowałam wtedy - oddając ciuchy w Reserved... Tylko chciałam...


Dość.


I jeszcze bardziej - dość!!!


Ja tak mam, nie poradzę... 

Pracuję tak nad sobą - by białe dla mnie było białe, a czarne - czarnym - abym zło, mogła spokojnie nazwać, dać miano mu, i od niego odwrócić się całą sobą, plecami.. przydepnąć, zmacerować, zabić je w zarodku, by mi się nawet do stopy - nie przykleiło...

Stanę tam, przed Bogiem - jak każdy z nas. Nawet jak ateusz czy agnostyk...


Ale ja - przynajmniej w pokorze i po znojnym życiu. 

W prawdzie stanę... W prawdzie powiem, i będzie to też - prawdziwe. 

Tego się będę trzymać - bo na kłamstwie i kombinatoryce wywraca się dziś wszystko, i cały ten świat... cały ten zgiełk - 
jak śpiewali klasycy naszego, polskiego rock'a. Mocnego, prawdziwego i pełnego siły uderzenia, mocy zmiany lat 90-tych ubiegłego stulecia. 
Wowww - to jest i to był mój świat... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz