Moja droga do Santiago de Compostela szlakiem w Jakubowym Roku 2010 Górami błotem w deszczu ku Polu Spadających Gwiazd. Podobno w ich blasku dopływała do wybrzeży Iberii łódź z ciałem jednego z dwunastu apostołów, Jakuba Starszego. Podróż stała się moim osobistym Camino. Ludzie ból stóp Okaleczenia Kroki Słowa Plecak Pot Łzy Rozmowy Cudowne spotkanie Śpiew Nie zapomnę nigdy! Choć tylko 12 dni w drodze Z tego 7 spędzonych na szlaku, zmieniły całe moje życie Wywróciły je do góry dnem
piątek, 6 lutego 2015
Drogą w górę, drogą w dół... Wiersz biały, nie felieton.
Drogą w górę, drogą w dół...
Wiersz biały, nie felieton.
Gnamy, na złamanie karku... Na szczęście przy kimś...
uczepieni miłości i realizacji planu, bo warto mieć plan.
Zaglądamy do kalendarza, do komórki,
co godzinę rozpisana aktywność,
a i tak na koniec tygodnia odkrywamy,
że nie wszystko udało się nam zmieścić w 24 godzinach -
i na wiele, zwłaszcza przyjemnych rzeczy zabrakło nam czasu,
no i sił...
Po co nam ładowanie akumulatorów, zbieranie sił,
po co mały moment oddechu...
Ponieważ na każde kolejne działania potrzebny nam nie tylko czas,
ale wiele zgromadzonych nowych sił.
Przygotowanie mentalne do wielkiego czy małego wysiłku,
czas na poszukiwanie,
długotrwały najczęściej, gotowość na brak efektu pracy...
Musimy poszukać w sobie zapału,
czasem - wytrwałości,
zawsze - nowego ognia wewnętrznego.
Czegoś, co "usensowni" też podejmowanie kolejnego wysiłku.
Często odpowiadamy sobie na pytanie "dlaczego to robimy",
"jaki jest cel ich podejmowania???
Potem też oceniamy "czy było warto" oraz "co nam to przyniosło"...
Skłonni jesteśmy bilansować sytuację, ale żeby - zmieniać ją???
Zmienić przyzwyczajenia???
Nigdy...
Lepiej ślepo brnąć ścieżką bezpieczną - czy w górę czy w dół, znaną, bez podejmowania większego niż trzeba - ryzyka. Takie życie... Bo takie tylko życie znamy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz