piątek, 6 lutego 2015

Drogą w górę, drogą w dół... Wiersz biały, nie felieton.


Drogą w górę, drogą w dół... 
Wiersz biały, nie felieton.

Gnamy, na złamanie karku... Na szczęście przy kimś...
uczepieni miłości i realizacji planu, bo warto mieć plan.

Zaglądamy do kalendarza, do komórki, 
co godzinę rozpisana aktywność, 
a i tak na koniec tygodnia odkrywamy, 
że nie wszystko udało się nam zmieścić w 24 godzinach - 
i na wiele, zwłaszcza przyjemnych rzeczy zabrakło nam czasu, 
no i sił...

Po co nam ładowanie akumulatorów, zbieranie sił, 
po co mały moment oddechu... 

Ponieważ na każde kolejne działania potrzebny nam nie tylko czas, 
ale wiele zgromadzonych nowych sił.
Przygotowanie mentalne do wielkiego czy małego wysiłku, 
czas na poszukiwanie, 
długotrwały najczęściej, gotowość na  brak efektu pracy... 

Musimy poszukać w sobie zapału, 
czasem - wytrwałości, 
zawsze - nowego ognia wewnętrznego. 
Czegoś, co "usensowni" też podejmowanie kolejnego wysiłku.

Często odpowiadamy sobie na pytanie "dlaczego to robimy", 
"jaki jest cel ich podejmowania??? 
Potem też oceniamy "czy było warto" oraz "co nam to przyniosło"...

Skłonni jesteśmy bilansować sytuację, ale żeby - zmieniać ją???
Zmienić przyzwyczajenia???
Nigdy...

Lepiej ślepo brnąć ścieżką bezpieczną - czy w górę czy w dół, znaną, bez podejmowania większego niż trzeba - ryzyka. Takie życie... Bo takie tylko życie znamy.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz