Moja droga do Santiago de Compostela szlakiem w Jakubowym Roku 2010 Górami błotem w deszczu ku Polu Spadających Gwiazd. Podobno w ich blasku dopływała do wybrzeży Iberii łódź z ciałem jednego z dwunastu apostołów, Jakuba Starszego. Podróż stała się moim osobistym Camino. Ludzie ból stóp Okaleczenia Kroki Słowa Plecak Pot Łzy Rozmowy Cudowne spotkanie Śpiew Nie zapomnę nigdy! Choć tylko 12 dni w drodze Z tego 7 spędzonych na szlaku, zmieniły całe moje życie Wywróciły je do góry dnem
poniedziałek, 30 listopada 2015
Małżeństwo: "my" to coś więcej niż suma "JA i TY"
Trudno jest być parą na całe życie, małżeństwem o trwałych podstawach i zasadach, związkiem dwóch ciał i dusz... stąpającymi po ziemi ludźmi o kręgosłupach odpornych na wyznawane w świecie względności, wartościującą rzeczywistość poddającą w wątpliwość to co trudne, ale zespojone trwałością i decyzją...
Źle się kojarzy - oskarżane przez część społeczeństwa o zabobonne, nierzeczywiste, archaiczne... Dziwne, staromodne czy staroświeckie... Dlaczego, z jakiego powodu padają tak często wartościujące sądy na temat małżeństwa i tradycyjnej rodziny o mocnych podwalinach... Wzorach o jakie coraz trudniej teraz...
O dziwo, i część ludzi nie potrafi tego zaakceptować... Nie jest to współcześnie określane mianem "średniowiecza" sztywne uprawianie jakieś dziwnej formy koegzystencji, ani czarne to rodzinne życie, ani też tragiczne czy smutne - ale oczywiście żeby zbyt kolorowe, to też nie...
Chyba od święta, jak to się mówi - od Wielkiego Piątku, cuda rzadko w nim jednak goszczą...
Cudem jest to, że wiele par wytrwa pomimo wszystko, czyli pomimo starań tych mękołów i krytykantów jakich wszędzie pełno. Mimo celebrytów czy przykładów par - jakim się "nie udało". Część z nas trwa, wymienia się swoimi doświadczeniami i sami doskonale wiemy - że można się wzorować na solidnej i ciężkiej pracy, że skupiając się na "my" a nie na sobie, da się uczynić dużo więcej, bo wiemy, że nie jesteśmy tylko sumą jedności ("naszych pojedynczości")...
Perspektywa "MY" jest cudowna bo w tym stadzie zaczyna się robić tłoczno, rodzina się rozrasta i jej członkowie także domagają się miejsca i uwagi skierowanej na nich. Znów zaczynamy dostrzegać i dzielić naszą uwagę na coraz więcej znaczeń, bytów i tak... w coraz większym stopniu decentrujemy się...
Gdyby nie cel - szczęście, dobro i sukcesy życiowe - a nie tylko przetrwanie, sprawa nie byłaby tak ważna ani tak pracochłonna.
Warto jednak zmieniać perspektywę na tyle często, aby uczyć się drugiego człowieka. Dzięki temu i w pracy i w domu nauczymy się żyć wspólnie, dzielić zadaniami ale też przeżywać wspólne sukcesy... rozwiązywać razem trudności, współpracować, razem planować.
Razem, nie pomijając i nie "mijając kogoś" w biegu.
Ale spacerując trzymając się za rękę. Dostrzegając człowieka, w człowieku...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz