sobota, 8 lutego 2014

Gardener - czyli "Chyba jestem ogrodnikiem..."

Chyba już jestem ogrodnikiem swojego losu. A może nim wcale nie jestem??? Spawaczem dobra i zła - na leciuchnej ścieżce, która przebiega pomiędzy skarpą i urwiskiem. Z naciskiem na skarpę...

Odgradzanie się od innych, izolowanie się w drodze uważam za szkodliwe i nieprzydatne. Już kiedyś mówiłam o tym, że samotność częściej boli i przeszkadza, niż jest powodem do dumy. Niepokoi, niesie cierpienie - rodzi ułudę, mocne fantazje i domysły. Obawy i uprzedzenia. Odgania zdrowe i niosące wypoczynek sny, sprowadza na człowieka niepokój, strach i senność, a później - tylko koszmary. 
Duma i samotność. Duma - a potem, uprzedzenie.

I... jesteś w stanie uwierzyć i zaufać jeszcze komuś... czemuś???
Nie, raczej nie. No to... Izolujesz się - i to mocno.


Czasem człowiek człowieka utrzymuje w tym stanie, manipuluje nim, często pokazuje: "masz tylko i wyłącznie mnie", "nikt ci nie pomoże"... "Ja jestem wszystkim, jestem jedyny", "nie masz już nikogo"... 
Nikogo i nic ważnego w życiu... I dla nikogo nie jesteś ważny, ani istotny...  

Wtedy to zależysz.... 
Jak moja siostra - cierpi i pragnie jednego, potem dwóch i trzech... 
Krzywd, cierpień drugiego człowieka, zadaje ciosy, ból, rani... I wzrasta, gdy zdoła ugodzić celnie drugiego, trzeciego i każdą następną ofiarę. 
Coraz bardziej sama, z jednym i tym samym strupem - z kłamcą przy boku... Wichrzycielem, złym...

  
Ale ogrodnik nigdy nie należy do nikogo. 
Nie ulega innemu człowiekowi.
Sam o sobie stanowi, raczej gotów jest porzucić to co ma, oddać i pozostawić i bliskich i rodzinę, właśnie za cenę niezależności i wolności. 
Nie wyznaje takich zasad jak otrzymać, dostać, zarobić, zdobyć - trwa... 
Jest pracowity i wierny. Wciąż prosi o nową szansę...


Oddaje przysługę i na nagrodę nie czeka, nie spodziewa się jej. Nie je - bo da prawie wszystko innym, nie pije - bo świat roślin i przyroda, wokół, usycha. Trzeba dać pierwszeństwo tym, którzy bardziej potrzebują i mocniej cierpią...


Spawacz i ogrodnik pozostają zawsze w cieniu, na uboczu... Wiecznie - w drodze, czasem już tuż tuż, u celu, zawsze w pracy... Wykonuje zadanie czyli: "robi swoje...". Nie marudzi i nie dyskutuje, a jeśli już marudzi - to i tak nic nie powie (na głos)... Przemilczy. 
Milczy i uśmiecha się do ludzi. 
Uśmiecha się do siebie...


Lubi, gdy inni robią tak samo... ale zbyt ich kocha i szanuje, by zmusić. Prosi, przekonuje, grozi wreszcie... Napomina, długo - cierpliwie, potem -niechętnie odpuszcza i ... opuszcza....
Marzeniom???

Potrafi trwać wiecznie, jak trawa...
I czekać...
Wypalony do gruntu, zniszczony i zdeptany - wzrasta spokojnie.
Bo taki ma zwyczaj. Jego jest skomplikowany jego czas... 

Wiesz co najbardziej boli spawacza licznych historii i ścieżek życia??? 
Konieczność opuszczenia i żegnania się powolnego - z marzeniami, z jakąś nadzieją, że zmiana przyjdzie - ale i zostanie. Że będzie trwała i mocna. Że jest "po co" wracać kolejny raz... 

Wiara, że coś dobrego się w końcu wydarzy, stanie się kiedyś i jego udziałem...
To dobrze, bo ma udział częściej w klęskach, trudach i porażkach niż samej glorii i chwale...
Bo taki już los robotnika, to brak taryfy ulgowej, to spiekota lub przymrozek - i słaba płaca... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz