piątek, 7 lutego 2014

Steps&stamps

Idę i zostawiam po sobie ślady. Pozostawiam też znaki, znaczki i wspomnienia, podarki.... słowa, rozmowę i chwile z kimś spędzone. Kawałki pizzy zjedzonej razem przy stole, fragmenty listów i zapisanych kartek, słówka - jakich się uczyłam po drodze i notowałam, bo bez kilku choć - hiszpańskich słów, ciężko.
I - człowieki, mnóstwo "człowieków"...
Dobrych, uśmiechniętych, zatroskanych, biegnących i gnających przed siebie...
Do jakiegoś celu...

A ja mam czas - na rozmowę, na spotkanie "z człowiekami", na zatrzymanie się w tym gnaniu, tym pędzie, nieludzkim, zwierzęcym... Uśmiech, na który na co dzień, nie tracimy - niestety - naszych drogocennych, bezcennych: "czasu" i "sił".
Wolimy być groźni lub nieprzystępni.
Wolimy być nietykalni, niewrażliwi, nie do skaleczenia.
Twardzi - trwać. Jak pojedyncze skały. I jak wyspy, a na nich tylko porosty - dobrej gleby im brak...

Moi spotkani ludzie, moi - przez moment, oddani później sobie i ich czasowi i życiu...
I ja, rozprostowuję zmęczone łydki, stoję oparta o niewielki, graniczny murek - patrzę na krzewy boguwilii oraz różnobarwnych błękitnych, morskich i bladoliliowych hortensji, stoję - i świat stoi ze mną.
Cały ten świat... Cały mój, w moich dłoniach.
Niezapomniany, nie do zapomnienia....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz