Większość z nas była... większość uczestniczyła. Są tacy, który niczym pielgrzymkę do Mekki odbyli swoją drogę w kierunku Jerozolimy. Zaliczyła kursy, zdobyła szlify. Ma przygotowanie do prowadzenia... Co znamienitsi pewnie i więcej posiadający - szli szlakiem Pana, wypatrywali śladów jego stóp. On ich prowadził, towarzyszył im.
Myślę, że resztę z nas Pan też kocha.
Jak dobrze że Kościół to nie demokracja, nie kieruje się jej zasadami, ma swoją głowę i zasady ponad umownymi, wspólnotowymi "należałoby, jest w dobrym tonie, powinniśmy...".
Zasady pracy, zasady modlitwy, prawdy wiary. Ostatnie, co do mnie jeszcze przemawia to modlitwa, praca i relacja - zasady osobistej relacji i zapatrzenia się w niebo w modlitwie i kontemplacji, poznanie. Poznanie i pokochanie... Ofiara... Jałmużna.
Wybaczenie, zapomnienie drugiemu zła wyrządzonego - przebaczenie jakiego najtrudniej się nauczyć, przyswoić je...
Wielu z nas się prawie doktoryzuje z bycia duchowymi przewodnikami, liderami grup, w wyśrubowanych ideach i ideologiach, kursach, szkoleniach - pewnie często zamiast modlitwy, czytania żywotów i zgłębiania historii konkretnych ludzi, na jakie brakuje im czasu. Czy chcą wiedzieć, jak Bóg pracuje w osobach świeckich i postaciach historycznych, jak obecny jest czy był w ich życiu, drodze, trudnych wyborach i decyzjach, w konkretnych postawach i ich ideałach, celu wyznaczonym sobie w życiu?. Skąd tylu świeckich świętych.
Zdobywając kolejne stopnie wtajemniczenia i podejmując się zadań - zamiast refleksji - zadaniowość: "pracować nad sobą, zmieniać siebie, zmieniać ziemię".
Wygląda na to, że do samokrytyki zdolni są tylko ci, którzy nie wychodzą ze swoich błędów. Którzy nie mają szans. Grzeszą i przyznają się do tego. Inni - czyszczą swoje dusze najlepszym z proszków i wybielają profesjonalnie. A może jakaś wyjątkowa grupa - "nie poczytuje sobie własnych win", w ten sposób także łatwiej się usprawiedliwia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz